Zrozumieć niepłodność – rozmowa z Panią psycholog Dorotą Gawlikowską część III

Porozmawiajmy teraz o środowisku, w którym żyją osoby niepłodne. Jest ono bardzo zróżnicowane, z różnych powodów różnie reaguje. Może to być niewiedza, ale czasem ludzie są po prostu wścibscy, nie wiadomo dlaczego okrutni lub bezmyślni. W jaki sposób mówić o tym, co mnie spotyka?

Jeśli mówimy z punktu widzenia psychologa czy Pani jako osoby pełniącej teraz funkcję dziennikarki, to naszą misją jest edukacja. To, co robimy, już jest edukowaniem. W Polsce jest bowiem bardzo dużo skrajności i paradoksów. O tym, że zarodki podobno „płaczą” zamrożone w azocie, wiedzą wszyscy, ale o tym, że niepłodność jest chorobą, wie niewiele osób. To są absurdy. O niemoralności związanej z in vitro wypowiada się w Polsce mnóstwo osób, ale o tym, co czuje osoba niepłodna i co ona przeżywa, wie garstka. Jesteśmy krajem skrajności i w tym właśnie kraju żyją ludzie niepłodni, z taką atmosferą przychodzi im się zmagać. Są częścią takiego społeczeństwa. Edukacja jest tutaj niezmiernie potrzebna. W dodatku trzeba mówić nie tylko o tym, o czym ludzie nie wiedzą, ale w dodatku prostować błędne przekonania.

A co może przeciętny człowiek, który zmaga się z niepłodnością?

Ja jestem przeciwna temu, by pacjenci brali na siebie misję edukacyjną. Mam wrażenie, że w tym momencie to za dużo obciążeń,  że nie należy nakładać na te osoby jeszcze obowiązku misji społecznej.
Od tego jest klinika leczenia niepłodności, od tego są stowarzyszenia.
Niech para po prostu postawi sobie granicę i broni się przed niechcianą ingerencją.

rozmowa z psychologiem o niepłodności dorota gawlikowska marta malarska walczak

Jak zachować w tej chorobie godność i szacunek otoczenia?

Myślę, że należy zacząć od poczucia, że mamy prawo to robić. Według mnie jedyną skuteczną metodą jest metoda zdartej płyty, powtarzania z uporem tego samego i niewchodzenia w szczegóły. Ja zawsze odradzam, żeby w momencie, gdy ktoś nas pyta o plany prokreacyjne  – niezależnie od tego, kim jest i jakie ma intencje  – wchodzić w szczegóły tego, co nas spotyka. Najlepiej nie mówić, kto ma problem, kto się leczy, jak się leczymy. Możemy trafić na osobę wścibską i taką, która chce nas edukować moralnie i niestety dajemy jej wówczas możliwość, by ten temat rozwinąć.
Warto odpowiadać na bardzo ogólnym poziomie. Ja często na warsztatach podpowiadam konkretne zdania, które można sobie opracować i warto nimi na takie zaczepki reagować. One mogą być krótkie i na bardzo dużym poziomie ogólności.
Często cytuję Bogdę Pawelec i jej książkę pt. Niepłodność, pomoc medyczna i psychologiczna – „Trzymaj mocno kciuki i wtedy na pewno się uda”. To jest świetna odpowiedź, która mówi wszystko i nic. Nie dajemy powodu do plotek. Nie ma powodu, żeby nas moralnie edukować. Mówimy: trzymaj kciuki, mamy kłopot i próbujemy go rozwiązać.
Można też powiedzieć to wprost: „To, czy mamy dzieci, kiedy i czy w ogóle zdecydujemy się je mieć, jest naszą intymną decyzją”. Pokazujemy w ten sposób naszą granicę i mówimy: nie wolno wam w to ingerować.

Czyli podsumowując: stawianie granic i komunikaty, które nie dają możliwości rozpoczęcia  dyskusji.
A jak rozmawiać z osobami bliskimi, które nie chcą nas zranić, ale jednak zadają pytania, które mogą być dla nas przykre?

Myślę, że warto dać im wiedzę na temat niepłodności, nawet w pigułce. Ta wiedza jest trudno dostępna  i bywa czymś nowym dla przyjaciół i znajomych. Bardzo częstym ich wyobrażeniem na temat oczekiwanej przez osoby niepłodnej pomocy jest to, że niepłodni chcą rady lub konkretnej pomocy w postaci wyszukiwania nowinek z tej dziedziny. Często przyjaciołom wydaje się, że będą lepszymi przyjaciółmi, jak nam dostarczą artykuł o adopcji, o nowym lekarzu.

Może dla niektórych par jest to pewna pomoc?

Być może dla niektórych. Ale z moich obserwacji wynika, że raczej większość  tego nie chce. Dlatego ważne jest, by mówić o swoich potrzebach. Przyjaciele są od tego, żeby sobie pomagać i zaspokajać swoje potrzeby. Tak samo jak można rozmijać się  w kwestii zaspokajania swoich potrzeb w związku, tak można i w gronie przyjaciół, więc przyjaciele potrzebują czasem także  jasnej instrukcji. Często podaję przykład moich pacjentów, którzy byli już bliscy odsunięcia się od grupy bliskich osób, jeszcze z czasów studiów, ponieważ ci zasypywali ich pytaniami, radami, wycinkami z gazet na temat niepłodności. W końcu para stwierdziła, że albo się więcej z nimi nie spotkają, albo spróbują z nimi porozmawiać i powiedzą o swoich oczekiwaniach. Na szczęście doszli do takiego wniosku, co wcale nie jest częste.

Teoretycznie chyba łatwiej jest taką relację porzucić?

Pozornie łatwiej, ale to się bardzo mści na nas później.

Oni jednak zdecydowali się na rozmowę i powiedzieli im: „Kochani, my o niepłodności myślimy i rozmawiamy cały czas i kiedy spotykamy się z wami, marzymy, by od tego odpocząć. Pomóżcie nam w tym, rozmawiajmy o wakacjach, kinie, teatrze, pracy, o czym tylko chcecie”. I uratowali ważne relacje.

Sugeruję, by zacząć taką rozmowę od powiedzenia, że bardzo nam na kimś zależy i jest on nam bliski, ale nie chcemy na razie rozmawiać o niepłodności, prosimy za to o pomoc w taki lub inny sposób. Dajemy wówczas jasny komunikat o naszych potrzebach. Ważne jest, by zakończyć ten komunikat stwierdzeniem: jak coś ważnego się u nas wydarzy, sami o tym powiemy. To daje ludziom poczucie, że nie odcinamy ich od tego tematu, tylko prosimy o przestrzeń, ale chcemy ich informować o tym, co się dzieje. To działa, ponieważ pokazujemy, że zależy nam na relacji.

rozmowa z psychologiem o niepłodności Marta Malarska Walczak Dorota Gawlikowska

A co z kwestią zerwania tych relacji?

Pozornie wydaje się, że jest to łatwiejsze. Ale należy pamiętać, że to, co grozi parom niepłodnym, to izolacja. Emocje, jakie przeżywamy w leczeniu, sprzyjają temu, żeby czuć się daleko od ludzi. Z każdym rokiem poszerza się pusty krąg wokół niepłodnej pary. Dlatego ja polecam, by zawsze rozważyć decyzję o zerwaniu relacji dopiero po wykorzystaniu innych środków, takich jak chociażby wspomniana rozmowa. Czasem oczywiście może się nie udać,  np. w przypadku osób, które są przeciwnikami leczenia niepłodności i będą nas zasypywać dowodami naszej niemoralności. Wówczas może być tak, że dla własnego dobra będzie się trzeba izolować.

W każdym wypadku należy to jednak przemyśleć. Jako para zostajemy wówczas sami z tematem tak bardzo emocjonalnie trudnym, że jeżeli możemy rozmawiać o tym tylko ze sobą, to może się to stać niszczące dla związku. Po prostu może być za ciężko zostać z tym tylko we dwoje. Czasem potrzebne jest czyjeś spojrzenie z dystansu. Rozmawiając z partnerem, nie rozmawiamy z osobą, która jest obok nas, tylko z kimś, kogo bezpośrednio to dotyka.

Może nam się czasami wydawać, że ktoś, kto tego nie przeżył, nas nie zrozumie. Nie zawsze tak jest, takie myślenie zakłada, że rozumieją nas tylko osoby niepłodne. Tymczasem inni ludzie mogą także wiele wnieść do naszego życia.

Z mojej perspektywy mogę powiedzieć, że jako osoby niepłodne zamykamy się trochę na problemy innych. A są one przecież bardzo różne. Niepłodność nie jest jedynym życiowym problemem, po prostu nam się wydaje, że mamy najgorzej.

Jeśli się izolujemy i zostajemy sami, to rzeczywiście możemy się tak czuć.

Nie uważam jednak, że osoby niepłodne stają się nieempatyczne. Ale też sądzę, że nie należy od nich oczekiwać, aby w tak dla siebie trudnej sytuacji zajmowały się problemami całego świata. Mam zresztą takie doświadczenia z pacjentami, szczególnie z kobietami, które czasem mają skłonność do tego, aby chronić innych przed swoimi problemami, ale nie siebie przed problemami innych. Bardzo często słyszę: „Ja nie mogę z moją mamą o tym rozmawiać, bo ona się będzie bardzo przejmować”. Słyszę równocześnie, że mama rozmawia z pacjentką o problemach jej siostry i w tym przypadku nie jest to dla nikogo problem.

Ludzie niepłodni mało siebie chronią. Często nie zwracają uwagi na własne potrzeby. Kiedy pytam pacjentów: „Czego Państwo teraz potrzebują?”, napotykam na ich zdziwienie. Trudno jest im na to pytanie odpowiedzieć. A proszę zauważyć, że nie ma takich ludzi, którzy nie potrzebują niczego, zwłaszcza w tak trudnej sytuacji.

Czyli w procesie leczenia niepłodności ważne jest zrozumienie i nazwanie swoich potrzeb?

Zdecydowanie, często wiemy, czego mąż potrzebuje, czego oczekuje rodzina i siostra, ale to, czego ja potrzebuję w tej sytuacji, jest często na końcu, na to nie ma czasu.
Tutaj dochodzimy do pytania – jak dbać o siebie w tej sytuacji?
Zaspokajać swoje potrzeby, na takim poziomie, na jakim jest to możliwe dzisiaj.

Jak do tego dojść? Czy może pomóc w tym przypomnienie sobie, co nas interesowało? Odpowiedź nie jest prosta. Jak ja sobie zadaję to pytanie, to odpowiedź jest po prostu taka, że święty spokój.

I to też jest jakaś potrzeba. Teraz zaczynamy mówić o tym, jak możemy tę potrzebę realizować. Może na przykład warto jest powiedzieć sobie, że czasami mam prawo wyłączyć telefon i mieć te dwie godziny dla siebie. Tak po prostu. A może to oznacza, że nie zawsze, gdy ktoś czegoś ode mnie potrzebuje, to muszę reagować. Może mogę po prostu powiedzieć, że nie mogę, bo źle się dzisiaj czuję. Warto się czasami zastanowić, skąd wzięło się w nas przekonanie, że nasze potrzeby są mniej istotne, po to, by lepiej to zrozumieć.
Jeżeli czuję się zmęczona, to potrzebuję odpoczynku. To jest naprawdę dość prosta zależność.  Warto zastanowić się, jak odpoczywamy najlepiej, jeżeli to jest odcięcie się od ludzi, to także wolno nam to zrobić… To już jest wyjście w kierunku zaspokojenia własnych potrzeb. Myślmy o tym, co nam sprawia przyjemność, nie o tym, co musimy, ale czego chcemy dla siebie. Warto sobie zadawać takie pytania: gdybym miała pół godziny dla siebie, na co bym przeznaczyła ten czas? To mogą być bardzo proste rzeczy, nawet pachnąca kąpiel z pianą.

Czasami dochodzimy do tego wspólnie na terapii, kiedy zaczynamy traktować siebie z empatią, jako osobę chorą. Często towarzyszy temu wiele emocji ze strony pacjentów. Spójrzmy na to jednak w ten sposób, że o chorych staramy się przede wszystkim zadbać i się nimi zaopiekować. Gdy ktoś bliski leży w szpitalu, to go odwiedzamy i przynosimy owoce, pytamy, jak się czuje, a nie domagamy się, by znalazł w tym momencie dodatkową pracę.

Mówiła też Pani na spotkaniu grupowym o tym, że często pary, które się leczą, zapominają o sprawach, które dotyczą czegoś innego nie leczenie. Mówiła Pani o parze, która nie kupowała biletu na koncert ulubionego zespołu, bo martwiła się, co będzie, jak zajdą w ciążę i nie będą mogli na niego pojechać.

Tak jest, że z biegiem czasu wokół leczącej się pary pojawia się nie tylko pusty krąg, ale też centralnym punktem jej życia staje się leczenie i posiadanie dziecka. Jeśli starania długo nie kończą się sukcesem, robi nam się coś w rodzaju życiowej poczekalni. Para zaczyna odkładać całe życie na potem, na przykład mówią: jak zajdę w ciążę, to zmienię pracę, jak zajdę w ciążę, to pozwolę sobie na odpoczynek, to wtedy będziemy mogli wyjechać, wtedy zajmiemy się tym lub tamtym.
W zasadzie całe życie zostaje odłożone na jutro. Zapominamy, że życie to tylko dziś. Jutro tak naprawdę nie jest pewne i nic o nim nie wiemy. Mamy tylko dzisiaj i o ile ta poczekalnia trwa miesiąc, pół roku, to jeszcze da się to przetrwać, ale jeżeli to trwa całe lata i oznacza ciągłe czekanie, zaczyna to być bardzo trudne.
„Na koncert nie pojadę, musiałabym kupić wcześniej bilet, a ja czekam na ciążę. Na wakacje nie wyjadę, bo się leczę i nie mam kiedy. Na urlop nie pojadę , bo nie mam pieniędzy, wszystkie idą na leczenie, pracy nie zmienię, bo tu mam stałą umowę, jeśli zmienię, to zacznę znowu od okresu próbnego, a mogę przecież zajść w ciążę i wtedy potrzebne mi będą świadczenia socjalne… Co prawda w tej pracy się nie rozwijam, nienawidzę jej, jest nudna, ale jestem w niej, bo muszę, nie widzę wyjścia…”
I tak po kolei wszystkie dziedziny naszego życia zostają podporządkowane czekaniu i niepłodności. Jeżeli tego nie przełamiemy, to czeka nas marazm, apatia i depresja. Tak się nie da żyć długo. W tej sytuacji człowiek w życiu nie ma nic pozytywnego, nic, co przyniosłoby mu satysfakcję. To takie ciągłe czekanie na nagrodę, która ma nadejść, ale jest przecież niepewna. A jeśli tak się stanie, że jej nie będzie? To co wtedy? Jeżeli para czeka siedem lat na tę nagrodę, to już nie chodzi wyłącznie o to, żeby zajść w ciążę i mieć dziecko. Do tego z czasem dokładane są kolejne wartości, które są uzależnione od uzyskania ciąży: nowa praca, urlop, poprawa sytuacji rodzinnej. Trochę tak, jakbyśmy mówili sobie, że dzięki tej ciąży w końcu zacznę żyć. Oczywiście wówczas bardzo wzrasta nam ciśnienie i pragnienie ciąży, skoro ona jest warunkiem dalszego życia, a to jest ryzykowne i czasem wręcz niszczące.

zrozumieć niepłodność rozmowa z psychologiem Dorota Gawlikowska Marta Malarska Walczak

Jak to przerwać?

Warto zdać sobie sprawę z faktu, że żyjemy tu i teraz i życia nie wolno odkładać na potem, bo tego „potem” może nigdy nie być. Życie jest teraz. Ja zawsze zachęcam do tego, aby coś dla siebie robić, co da poczucie, że się rozwijamy, inwestujemy w siebie. Nie bójmy się każdego ruchu.
To jest odpowiedź na moje pytanie – gdzie znaleźć sens, gdy się go już nie widzi? Ja miałam ten problem i był on dla mnie nie do przejścia. Zaakceptowanie tego, że nie mam na to wpływu, ale też zobaczenie, że są pewne sprawy, na które wpływ mamy i możemy je zmieniać.

Niedawno  rozmawiałam z pacjentką, która stwierdziła, że jej zdaniem rzeczywiście dziecko nadaje sens życiu, którego nic i nikt nie jest w stanie dać. Tak można to odczuwać. Ta kobieta ma dwie ciotki. Jedna z nich miała syna i męża, mimo tego obecnie  jest osobą zgorzkniałą, ma poczucie przegranej w życiu i czuje się nieszczęśliwa. Ma też drugą ciotkę, która nigdy nie miała dziecka, jest energiczną, bardzo zadbaną, ciepłą i otwartą osobą. Dzięki obserwacji tych dwóch kobiet moja pacjentka zaczęła się zastanawiać, czy naprawdę sens życiu nadaje tylko dziecko i zdecydowała się przyznać, że niekoniecznie musi tak być.
To może być bardzo trudne stwierdzenie dla kobiet starających się o dziecko.
Pamiętajmy jednak, że to my decydujemy, jaka jest nasza hierarchia wartości. Mogę umieścić na samej górze dziecko i stwierdzić, że bez niego moje życie nie ma sensu. Nie muszę jednak, to jest moja prywatna decyzja. Warto też pamiętać, że matka, która uważa swoje dziecko za jedyną wartość i sens życia, nie będzie zapewne wystarczająco dobrą matką, ponieważ taka koncentracja na dziecku jako jedynym sensie istnienia nie jest dobrą bazą do rodzicielstwa.

Pani na spotkaniu mówiła też o tym, że czasami ludzie, którzy nie mogą mieć dziecka przez parę lat, mówią, że nic nie mają. Mówiła pani wtedy, że dobrą metodą na to, żeby odczarować takie myślenie, jest zrobienie sobie nawet takiej listy, na której możemy zapisać to, co mamy. I moje pytanie dotyczy tego, co może się na takiej liście znaleźć?

Przede wszystkim związek. W dzisiejszych czasach, w których rozpada się ogromna liczba par, o trwałe partnerstwo jest naprawdę bardzo trudno. Oczywiście kryzysy się zdarzają, jednak wielu moich pacjentów ma naprawdę bardzo szczęśliwe, sprawdzone i udane związki. Bardzo często są to osoby, które są ze sobą naście lat, przeżyli razem koszmar leczenia, w międzyczasie przeżyli śmierć jednego z rodziców, kryzys finansowy, zbudowali dom. Pomimo takich przeżyć i ciągłego bycia razem jest w ich głowach przekonanie, że nic wartościowego nie mają.

Czy taka lista może nas wspomóc podczas leczenia niepłodności?

Jako jedna z wielu rzeczy. Jeśli jednak poprzestaniemy na nazwaniu tego, to może nie wystarczyć. To pokazuje, jak bardzo całościowo trzeba się sobą zająć, kiedy rozmawiamy o niepłodności. Jeśli połączymy tę listę z przewartościowaniem swoich przekonań, na przykład zadając sobie pytanie: czy tylko dziecko nadaje sens życiu kobiety? Jeśli uznajemy to za prawdę, przyznajemy tym samym, że wszystkie bezdzietne kobiety są małowartościowe. Z jakiego powodu pozwalamy sobie tak myśleć? Przecież nas to krzywdzi i poniża jako ludzi.

Jeśli do tego dołożymy jeszcze chęć zrobienia czegoś dla siebie tu i teraz oraz powalczymy  o dobre relacje z bliskimi ludźmi lub poszukamy nowych, wartościowych relacji, to wszystko razem ma szansę zadziałać.

Na grupowym spotkaniu zadałam Pani pytanie o trening mindfulness jako jedno z narzędzi, które mogłoby pomóc parom. Czy są jakieś badania na ten temat?

Są badania, które mówią o mindfulness jako o skutecznej metodzie radzenia sobie z niepłodnością i chorobami nowotworowymi. Nie jestem trenerem tej metody, ale to, co staram się przekazać pacjentom, opiera się na podobnych założeniach. Nasze życie dzieje się tu i teraz. Proponuję pacjentom, by spojrzeli na swoje życie dzisiaj, jak ono wygląda i co możemy zrobić, żeby sobie pomóc, aby było nam lepiej teraz, w tej sytuacji, jaka jest, a nie dopiero jutro.
To jest trochę tak, jakbyśmy mieli nowo zbudowany dom i na środku naszego pięknego salonu ktoś nam zrzucił ogromny głaz polodowcowy. Co w takiej sytuacji możemy zrobić? Możemy w niego uderzać, wypychać, próbować rozbić na mniejsze części, przy okazji zdemolować cały dom, żeby się go pozbyć. I  może się to nam nie udać. Możemy też spróbować tak przearanżować wystrój wnętrza dookoła niechcianego kamienia, żeby stał się on oryginalnym, niespotykanym elementem tworzącym niezapomniany klimat. To jest różnica pomiędzy walką i boksowaniem się z rzeczywistością a strategią polegającą na jej akceptacji i przyjęciu jej taką, jaka jest.

Czyli zrobić tak, by była ona dla nas przyjazna?

Może na początek po prostu do przyjęcia. Rzeczywistość niepłodności raczej nie bywa przyjazna, jestem za tym, żeby nie stawiać sobie za wysoko poprzeczek. Para ma ich wystarczająco dużo w tym trudnym czasie. Niech ta sytuacja stanie się po prostu akceptowalna. Mieliśmy inne plany na naszą przestrzeń życiową, życie zrzuciło na nas kamień. Nie mamy na to wpływu, zróbmy więc tak, żeby z tym kamieniem przestrzeń była akceptowalna.

Pani na spotkaniu mówiła też dużo o współczuciu dla siebie. To chyba jest po prostu takie podejście, bycie dla siebie wyrozumiałym.

Tak. Aby to zrobić, trzeba najpierw rozpoznać swoje potrzeby – dowiedzieć  się, co nam sprawia przyjemność, czego nam brakuje i zaspokoić ten brak. Pozwolić sobie traktować siebie jak osobę chorą, której potrzeby są ważne.

Przedostatnie pytanie – jak nas zmienia niepłodność?

Niepłodność bardzo zmienia ludzi, ponieważ  ingeruje we wszystkie dziedziny życia, zaczynając od poziomu biologii, ciała, przez emocje, po warstwę naszego funkcjonowania społecznego. Ingeruje w nasze relacje, w związek, relacje rodzinne, przyjacielskie, pracę. Wpływa na sytuację materialną. Jest również źródłem rozterek i dylematów religijnych. Podczas leczenia pary przechodzą przez kryzysy i zmiany w życiu duchowym, aby pogodzić leczenie ze swoim światopoglądem. Niepłodność zmienia więc nas na wszystkich poziomach i konfrontuje człowieka z tym, co najtrudniejsze. Zmusza do zaakceptowania swojego ciała jako niespełniającego nasze oczekiwania, uczy godzenia się na ingerencje medyczne i zmiany dokonujące się w związku, czasem wymaga konfrontacji z otoczeniem.

To, co można zrobić, to spróbować wycisnąć tę sytuację jak cytrynę.  Weźmy z niej tyle, ile się da. Możemy wyjść z doświadczenia niepłodności w poczuciu, że mamy lepszy, sprawdzony związek. Przecież niezależnie od tego, czy pacjenci wyjdą z tej próby z dzieckiem czy bez niego, życie będzie toczyło się dalej i na pewno na ich drodze zaistnieje jeszcze niejedna przeszkoda. Jeśli mają sprawdzony związek, to uda im się je w przyszłości pokonać, jeśli nauczyli się radzić sobie z kryzysami, będą mogli z tej umiejętności skorzystać. Jeśli umocnili swoje poczucie własnej wartości i przeszli do końca proces żałoby, to także wiele ich to nauczyło. Mają za sobą trening, wymuszony, niechciany, ale skutecznie zaliczony. Z tego można wynieść ogromny kapitał, który może zaprocentować w dalszym życiu. Staram się nie dawać pacjentom fałszywej nadziei, że pomoc psychologiczna oznacza pozbycie się wszelkich trudnych uczuć. Ale terapia może pomóc nam to przejść, a to już dużo.

Część I wywiadu

Część II wywiadu

W jaki sposób pacjenci mogą uzyskać pomoc?

Wszystkie formy pomocy dostępne w Klinice InviMed można znaleźć pod linkiem: https://www.invimed.pl/psycholog.

Wszystkie spotkania grupowe są w naszej klinice bezpłatne i dostępne także dla osób leczących się w innych klinikach.

Po kliknięciu w „Grupa wsparcia” oraz „Warsztaty” można uzyskać informacje o bieżących zapisach na te formy pomocy.

Jeśli chodzi o warsztaty, to prowadzimy trzy rodzaje spotkań:

 Jak nie stracić nadziei? – warsztaty dla osób, które doświadczyły niepowodzeń w staraniach o dziecko i leczeniu niepłodności i chcą odzyskać siły na drodze do rodzicielstwa,

Ona i on, czyli jak się wspierać w trakcie leczenia niepłodności – warsztaty o tym, jak kobiety i mężczyźni różnie przeżywają niepłodność oraz starania o dziecko, jak mogą lepiej i bardziej skutecznie wspierać się i rozumieć na tej drodze  oraz

Cała para naprzód – warsztaty łączące pracę z ciałem poprzez relaksację metodami aktorskimi oraz pomoc w radzeniu sobie z wyzwaniami, jakie stawia przed parami niepłodność w codziennym życiu i świecie, pokazujące, jak radzić sobie z mitami i społecznymi nieprawdziwymi przekonaniami na temat płodności i niepłodności, stresem oraz relacjami z otoczeniem.

Warsztaty trwają 5 godzin i odbywają się w naszej klinice raz w miesiącu, w niedzielę, w grupach12-osobowych, do których zapraszamy zarówno panie, panów, jak i pary.

Grupy wsparcia to cykle 12 spotkań trwających około 2 godzin, odbywających się co tydzień. Mamy grupy dla par oraz dla samych kobiet. Spotkania polegają głównie na wymianie doświadczeń między uczestnikami i udzielaniu sobie nawzajem wsparcia. Wiele grup zachowuje ze sobą kontakt nawet po zakończeniu cyklu spotkań i spotyka się nadal lub uczestnicy pozostają w kontakcie mailowym. Tu wypowiedź jednej z Uczestniczek takiego cyklu spotkań (Pani wyraziła zgodę na przetwarzanie jej wypowiedzi w celach marketingowych):

„Polecamy grupę wsparcia każdej parze starającej się o dziecko – bez względu na to, na jakim etapie starań jest. Skorzystają z niej pary, które dopiero uświadamiają sobie, że niepłodność jest ich problemem, ale również takie, które przeszły przez poronienia czy kilka nieudanych prób in-vitro. My idąc na spotkanie grupy wsparcia, nie wiedzieliśmy dokładnie, na czym one polegają i czego można od nich oczekiwać. Czekaliśmy na wynik drugiego podejścia do in-vitro. Czy spotkania w czymś nam pomogły? Nie wiem, czy wpłynęły na to, że zaszliśmy w ciążę w kolejnym podejściu in-vitro, ale na pewno podbudowały nas psychicznie, pozwoliły spojrzeć na naszą niepłodność w trochę inny sposób. Dodawały na każdym spotkaniu nadziei i otuchy. Ludzie, których poznaliśmy (i kontynuujemy z nimi nadal znajomość – teraz już z ciążowymi brzuszkami), mieli bardzo różne doświadczenia na swojej drodze przez niepłodność. Ale uczucia i myśli każdej pary były prawie takie same – wreszcie zobaczyliśmy, że nasze emocje nie są niczym dziwnym. Wreszcie mogliśmy porozmawiać z kimś bez żadnego udawania, ściemniania dosłownie o wszystkim – o leczeniu, o tym, jak odbierają nas w naszym otoczeniu, o tym, jak sobie radzić z niezręcznymi pytaniami, o naszych myślach, uczuciach, problemach.”

Poza tym uruchamiamy już na jesieni spotkania dla rodzin, które powstały dzięki długim i trudnym staraniom o dziecko. Pierwsze spotkanie odbędzie się 15 października i już trwają zapisy.  Program spotkań powstał po konsultacjach z byłymi pacjentami zrzeszonymi w Stowarzyszeniu Nasz Bocian, osobami mającymi już rodziny, które przeszły długą drogę i wiedzą najlepiej, czego potrzebować mogą osoby będące w ciąży po leczeniu niepłodności lub mające dzieci dzięki pomocy medycyny.

Bardzo dziękuję za tę wartościową rozmowę.

Z Panią psycholog Dorotą Gawlikowską rozmawiała Marta Malarska-Walczak

Redakcja: Arleta Niciewicz-Tarach

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *