Zrozumieć niepłodność – rozmowa z Panią psycholog Dorotą Gawlikowską część I
Zrozumieć niepłodność, czyli jak nie wstydzić się mówić o chorobie, jak sobie pomóc i funkcjonować w społeczności, która nie zawsze nas rozumie – rozmowa z Panią psycholog Dorotą Gawlikowską część I
W Polsce żyje ogromna liczba osób, które borykają się z problemem niepłodności. Jestem jedną z nich. Po prawie pięciu latach starań, leczenia, utracie wyczekanej ciąży, przeszłam poważny kryzys.
Na fan page’u Stowarzyszenia Nasz Bocian znalazłam informację o bezpłatnych warsztatach dla par w Warszawie. Pojawiłam się tam, niestety bez męża, który pracował za granicą. To spotkanie bardzo mnie wzmocniło i pomogło zrozumieć, przez co od kilku lat przechodzę, jak mogę inaczej spojrzeć na chorobę, która nas dotyka, i co mogę zrobić, żeby sobie pomóc. Były tam pary, które przechodziły przez to samo. Wreszcie nie czułam się z problemem inna czy gorsza. Spotkanie prowadziła pani Dorota Gawlikowska – psycholog kliniczny, terapeuta specjalizujący się w terapii par i osób borykających się z problemem niepłodności. Na stałe współpracuje z kliniką leczenia niepłodności InviMed w Warszawie. Jest współzałożycielką Polskiego Stowarzyszenia Psychologów Niepłodności oraz członkinią ESHRE.
W moim odczuciu to specjalistka o szerokiej wiedzy, pełna zrozumienia, tłumacząca w sposób przystępny procesy, jakich doświadcza niepłodna para, porządkująca chaos, przez jaki przechodziłam i proponująca gotowe rozwiązania.
Po warsztacie poprosiłam o rozmowę, którą chciałam puścić świat. Mam ten komfort, że pochodzę z dużego miasta, gdzie dostęp do wiedzy jest łatwy. Rozmowę przeprowadziłam z osobistego powodu, ale również z myślą o parach, którym o takie wsparcie będzie trudniej. Głęboko wierzę, że poniższy tekst pomoże im przejść przez trudny proces leczenia lub podjąć decyzję o wsparciu psychologicznym. Z mojego spotkania z panią Dorotą Gawlikowską powstał bardzo długi wywiad, którego celowo zbytnio nie skracałam. Znalazły się w nim takie zagadnienia, jak: psychologiczne aspekty niepłodności, konfrontacja osób leczących się z otoczeniem, komunikacja w związku, sposoby radzenia sobie z poczuciem braku sensu, miejsce wsparcia psychologicznego w leczeniu niepłodności, próba zmiany niszczących przekonań, pokonanie wstydu i zachowanie godności w leczeniu. Tekst został podzielony na III części dla wygody odbiorców. Znajdzie się w nim także informacja o warsztatach, które są bezpłatne i odbywają się w Warszawie. Warsztaty dostępne w całej Polsce ogłaszane są na fan page’u Stowarzyszenia Nasz Bocian.
Zapraszam do czytania.
Czy niepłodność jest chorobą?
Niepłodność na pewno jest chorobą, ponieważ została wpisana do międzynarodowej klasyfikacji chorób przez WHO. Jest to jednoznaczny sposób definiowania pewnych problemów czy zaburzeń. Jeżeli coś nie byłoby chorobą, to w tej klasyfikacji by się nie znalazło.
Drugi czynnik, który świadczy o tym, że jest to choroba, jest taki, że niepłodność leczą lekarze. Lekarze nie zajmują się niczym innym jak chorobami. Niepłodność nie jest tym samym co bezdzietność. Bezdzietność może wynikać z wyboru. Nie musi się wiązać z chęcią czy niechęcią posiadania dziecka. Natomiast niepłodność jest definiowana jako co najmniej rok bezskutecznych starań o dziecko. Zupełnie inaczej wygląda to w odczuciu społecznym.
Jak to wygląda w odczuciu społecznym?
Myślę, że wynika to z historii i tradycji. Proszę sięgnąć chociażby do takich źródeł naszej kultury, jak Biblia, gdzie przypadki niepłodności opisywane są jako kara boża, płodność zaś jest błogosławieństwem bożym. To zupełnie inna sfera pojęć: nie ma mowy o leczeniu, o chorobie, wszystko rozgrywa się na zupełnie innych poziomach. Niemoralność jest karana niepłodnością, czego echa mamy do tej pory chociażby w wypowiedziach polityków. Tymczasem kara i nagroda zupełnie nie wiążą się z pojęciami zdrowia i choroby. Niepłodność jest również często kojarzona z hańbą rodzinną, zwłaszcza w wypadku niepłodności męskiej. Bardzo często słucham opowieści pacjentów o tym, że na przykład teściowa sprzeciwia się badaniom nasienia swojego syna. Dowód niepłodności w postaci niskich parametrów nasienia byłby czymś tak wstydliwym w rodzinie, że ryzyko jest zbyt duże i badanie nie jest wykonywane. Niepłodność jest tak głęboko przeżywana także jako wstyd. Wzmacniają to zdecydowanie swoimi wypowiedziami niektórzy politycy, jak również lekarze pokroju profesora Chazana, który potrafi publicznie mówić o tym, że niepłodność jest skutkiem antykoncepcji, rozwiązłości. Trudno zatem dziwić się, że ludzie wstydzą się swojej choroby, jeśli profesor ginekolog potrafi powiedzieć, że jest ona skutkiem niemoralności.
Bardzo trudno jest przebić się z definicją niepłodności jako choroby właśnie przez takie przekonania społeczne, osadzone w dziwnie pojętej etyce i moralności, trochę w religii, trochę w przesądach, trochę w zaściankowym myśleniu. Niepłodność jest w nich również często utożsamiana z brakiem męskości, brakiem sprawności seksualnej, a przecież ilość plemników w nasieniu nie ma z tym nic wspólnego.
Czy niepłodność jest problemem powszechnym?
Niepłodność dotyczy jednej piątej par, co piąta para w Polsce ma ten problem. To jest gigantyczna liczba ludzi i w dalszym ciągu rozmawiamy w społeczeństwie o czymś, co otoczone jest aurą niemoralności, kary, wstydu, hańby. Pojęcie choroby w tej podstawowej definicji przyjmuje garstka z tych ludzi.
Z jakimi uczuciami pary zgłaszają się do psychologa? Czy dużo par decyduje się na wsparcie?
Decyduje się na nie niewiele par i kiedy mam okazję zapytać, dlaczego ludzie nie korzystają z pomocy, dowiaduję się często, że na przeszkodzie stoi właśnie wstyd. Pacjentom towarzyszy przekonanie, że nie dość, że jesteśmy jako para jakoś niekompletni, bo niepłodni, i sami nie umiemy począć dziecka, to trzeba jeszcze dodatkowo przezwyciężyć kolejny opór, którym jest wstyd związany z przyznaniem się, że sobie z tym faktem nie radzimy, że potrzebujemy pomocy, wsparcia także w sferze emocji. Jak nałożymy na to jeszcze mity związane z korzystaniem z opieki psychologicznej, to, że do psychologa chodzą wyłącznie osoby ciężko zaburzone psychicznie, to już mamy pełen zbiór negatywnych przekonań. Uważam, że należy podziwiać tych, którzy zgłaszają się do psychologa w takiej atmosferze.
Ludzie nie korzystają z pomocy także dlatego, że mają tendencję do wytrzymywania. Często słyszę – miło, że Pani to proponuje, ale my jeszcze sobie jakoś radzimy. Można to odbierać jako komunikat – póki jeszcze żyję, póki jeszcze chodzę, nie będę korzystał z pomocy psychologa. To jest straszne.
Ze swojej strony próbuję pokazać pacjentom, że choroba to nie jest sprawdzian, jak długo ktoś wytrzyma. Nie jest tak, że dopiero jak wszystko się zawali, to trzeba prosić o pomoc. Temu trzeba zapobiegać. Jeśli tak będziemy dalej na siłę zaciskać zęby i wytrzymywać, to grozi nam depresja, w konsekwencji być może także leczenie psychiatryczne.
Dla niektórych par konsultacja psychologiczna wiąże się z poczuciem klęski. Jeśli przyznają się do tego, że sobie nie radzą i potrzebują wsparcia psychologa, będą czuli się przegrani. Kto chce przegrywać? W leczeniu niepłodności tak trudno o poczucie sukcesu, ludzie widzą jako przegraną każdy kolejny cykl. Do tego dochodzi jeszcze poczucie, że ponieśli porażkę, bo muszą się zwrócić o pomoc. Kto chce dobrowolnie przegrać kolejny raz?
Czyli zgłoszenie się do psychologa jest często traktowane jako porażka?
Absolutnie tak. Ja sobie sama nie poradziłam, nie dałem rady…
Jak można odczarować takie myślenie?
Przede wszystkim mówić, mówić i jeszcze raz mówić o tym. Pokazywać ludziom, że to nie tak. Bardzo często moim pacjentom pomaga taki bardzo prosty tekst: „Moim zdaniem nie ma potrzeby tego tak długo wytrzymywać”. Łatwiej jest zapobiegać pewnym rzeczom, niż je leczyć.
To, co może również pomóc, to przedstawienie pomocy psychologicznej w wersji light. Staram się wyjaśnić pacjentom, czym będziemy się zajmować podczas konsultacji. Nie musimy prowadzić głębokiej terapii, bo to nie jest miejsce na taką terapię. Możemy porozmawiać o tym, jak trochę inaczej przygotować się do kolejnej próby, wyciągnąć wnioski z tego, jak para myśli i co dotąd robili, jak sobie wcześniej radzili, i spróbować tym razem zrobić to inaczej.
Taki komunikat może zdjąć z pary ciężar. Uświadamiają sobie, że nie będziemy tutaj skupiać się na ich dzieciństwie, tylko będziemy rozmawiać o prostych rzeczach. Mam wrażenie, że ludzie się wtedy trochę mniej boją.
Można to zatem nazwać programem wsparcia w kryzysie?
Na pewno tak, rozmawiamy o tu i teraz. Jeśli okaże się ważne sięgnięcie do czegoś, co było, to sięgamy. ale to dzieje się zawsze za zgodą pacjenta. Jeśli nie będzie chciał, to tego nie zrobimy. Przede wszystkim naszym celem jest to, co zrobimy dzisiaj. Gdy pacjenci słyszą coś takiego, zaczynają czuć, że taka terapia to może być coś dla nich i przestają się tego bać.
Czytałam, że są pewne badania, które mówią o tym, że osoby, które skorzystały z pomocy psychologicznej, uniknęły strat związanych z załamaniem psychicznym. Czy to prawda? Istnieją takie badania?
Jest mnóstwo takich badań, odsyłam przede wszystkim do strony https://www.eshre.eu/ (Europejskie Towarzystwo Ludzkiej Embriologii i Rozrodu). Jest to największy autorytet w leczeniu ludzkiej niepłodności dla wszystkich, którzy się nią zajmują – od psychologów począwszy, przez pracowników socjalnych, pielęgniarki, położne, po lekarzy i embriologów. Problem niepłodności jest analizowany z różnych stron. Nie ma żadnych dowodów na to, że psychoterapia zwiększa bezpośrednio szansę na poczęcie dziecka, ponieważ ona nie leczy niepłodności. Żaden psycholog nie może obiecać pacjentowi, że dzięki jego wsparciu para szybciej zajdzie w ciążę. Zdarzają się jednak takie sytuacje, które dają do myślenia. Ja też je miewam, kiedy np. w grupie wsparcia na 6 par 5 zachodzi w ciążę w czasie lub tuż po zakończeniu cyklu naszych spotkań. To pokazuje, że pomoc psychologiczna może wpłynąć pozytywnie i ułatwić zajście w ciążę, na przykład poprzez podtrzymanie w nas nadziei, motywacji do starań i leczenia, ułatwiając podejmowanie trudnych decyzji i ucząc przezwyciężania kryzysów.
Dlaczego w takim razie pary, które leczą niepłodność, powinny rozważyć wsparcie psychologa?
Oprócz tego, co już wymieniłam, chodzi również o zapobieganie powikłaniom niepłodności, czyli przede wszystkim depresji i zaburzeniom lękowym.
Depresja jest bardzo częsta?
Co trzecia para po dwóch, trzech latach bezskutecznego leczenia czy bezskutecznych starań z reguły ma depresję. To są już twarde dane z badań naukowych, np. Alice Domar. Mówimy zatem o gigantycznej liczbie osób. To są nie tylko depresje, ale też zaburzenia lękowe, które są tak samo trudne dla pacjentów.
Zależy nam przede wszystkim na poprawie jakości życia leczących się pacjentów. Nie liczy się tylko to, żeby mieć dziecko, ale też to, w jakim stanie z tego wyjdziemy jako ludzie, z jakimi traumami, lękami. Temu możemy zapobiegać. Możemy wspierać parę, uczyć tego, jak można ze sobą rozmawiać, jak sobie pomagać, jak regulować relacje w pracy i z otoczeniem, z przyjaciółmi, z rodziną, żeby ograniczyć koszty emocjonalne.
Wiele osób rozpoczynających leczenie chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, że dotyka ono nie tylko tego, co związane z rozrodem, ale też innych aspektów życia.
Dotyka wszystkiego. Dlatego naszym celem jest zapobieganie jego negatywnym skutkom na różnych poziomach, ale też prewencja powikłań, jakimi są depresja i zaburzenia lękowe. Również zapobieganie rozpadaniu się związków z powodu niepłodności.
To jest problem?
Trudno mi powiedzieć, czy powszechny, ale na pewno czasem mamy tu do czynienia z oddaleniem się od siebie partnerów, jak w każdym dużym kryzysie. Co z tego, że para osiągnie swój cel w postaci ciąży i dziecka, jak w międzyczasie rozpadnie się związek. Naszym celem jest przecież urodzenie się dziecka w szczęśliwej rodzinie. Warto też potraktować pomoc psychologiczną jako coś, co jeśli nawet nie przyspieszy zajścia w ciążę, to ułatwi nam podejście do kolejnego cyklu starań, do którego być może już byśmy nie podeszli, bo nie mielibyśmy z kim tego zrobić.
A jak jest z otoczeniem pary, która się leczy?
Zdecydowanie warto dbać o relacje. Przede wszystkim na poziomie pary – i od tego zaczynamy. Badania udowodniły, że jedynym czynnikiem, który różnił pary, które na depresję zapadły po trzech latach, od tych, które na nią nie zapadły, było wsparcie partnera. To jest często bardzo zaskakujące nawet dla samych pacjentów, wydaje im się, że czas leczenia albo liczba prób jest tu bardziej istotna. Okazuje się, że czasem można mieć siedem prób in vitro i być w lepszej formie niż po jednej, gdy wsparcia w związku nie ma.
Jak rozumiemy to wsparcie?
Zaspokajanie wzajemne swoich potrzeb.
Czyli też odpowiednie komunikowanie się?
To jest podstawa zaspakajania potrzeb. Bardzo często jest tak, że każda ze stron ma wrażenie, że dużo daje, ale nic nie otrzymuje, ponieważ partnerzy rozmijają się na różnych poziomach. Czasami partnerzy coś sobie dają, ale druga strona oczekuje czegoś innego. Każde z nich czuje się osamotnione, złe i sfrustrowane.
Pamiętam, jak na spotkaniu mówiła Pani o parze, w której mężczyzna oglądał strony internetowe ośrodków adopcyjnych, a kobieta odebrała to jako brak wiary w dalsze starania.
Czasem jest tak, że jedno z partnerów jest przyzwyczajone do tego, że jeśli komuś jest smutno, to trzeba go zostawić w spokoju. Druga osoba natomiast jest przyzwyczajona do tego, że jeśli jest jej smutno, trzeba ją przytulić, a zostawienie jej samej odbiera jako opuszczenie przez partnera. Jeżeli tego sobie nie powiedzą, to jeden z partnerów zostawia drugiego w najlepszej wierze, bo tak został wychowany, a drugi przeżywa rozpacz, bo potrzebował czegoś innego. Proszę zobaczyć, co się dzieje bez komunikacji, bez jasnego artykułowania potrzeb i wzajemnej chęci ich zaspokajania – mamy dwoje ludzi potwornie nieszczęśliwych.
Czy ludzie, którzy do Pani przychodzą, mają świadomość, że tak jest?
Mam wrażenie, że bardzo pomaga im nazywanie tego, że różnie reagują i mają do tego prawo. Myślę, że istotne jest też to, że nazywamy to bardzo prosto, mówimy, że mężczyzna może to przeżywać inaczej, bo na przykład nie jest przyzwyczajony do tego, żeby wyrażać swoje emocje. Tak się też u nas mężczyzn wychowuje. To, że kobieta bardzo ekspresyjnie te emocje wyraża, to nie znaczy, że jest zaburzona i histeryczna, a mężczyźni czasem tak to odbierają, porównując reakcje partnerek do swoich. Partnerka, która płacze i mówi, że już dłużej tego nie zniesie, jest dla mężczyzny na granicy utraty zmysłów. Panowie się tego autentycznie boją. Kiedy to nazywam, mam wrażenie, że partnerom schodzi ciśnienie. Pozwala im to nabrać dystansu do siebie, zobaczyć to, że są różni i to nie znaczy, że ktoś w związku jest nienormalny, tylko po prostu jesteśmy inni, inaczej wychowani.
Psychoterapia pomaga też w mediacji?
Tak, czasem jest to mediacja, pomoc w podjęciu decyzji, np. w sytuacji, gdy jeden z partnerów uważa, że drugi go blokuje w działaniu. Kobieta może nie zgadzać się na in vitro, a mężczyzna bardzo go chce lub ona chciałaby dawstwa, a on się nie zgadza. Zaczyna się wtedy pat i złość, padają oskarżenia „przez ciebie nie mogę”. Wtedy bywa, że są potrzebne mediacje i warto ich spróbować.
To wszystko pokazuje, jak bardzo różnorodne role może odgrywać tu psycholog.
Możemy rozmawiać o terapii indywidulanej, o terapii pary, o psychoedukacji, czyli przekazywaniu informacji na temat sposobu funkcjonowania emocjonalnego człowieka, także w sytuacji kryzysowej, o tym, jak różni się funkcjonowanie kobiety i mężczyzny w niepłodności. To pozwala nam poukładać pewne rzeczy i przełożyć potem na nasze życie. Możemy również rozmawiać o wspólnym planowaniu leczenia. My to też w klinice robimy. Gdy ludzie mają poczucie, że życie zaczyna im się wymykać spod kontroli, możemy usiąść i zaplanować to, jak para chciałaby widzieć najbliższe pół roku. Włączamy w to i pracę, i przyjemności, czas dla siebie nawzajem, oczywiście leczenie. Zastanawiamy się wspólnie, jak to wszystko zaplanować, żeby uniknąć poczucia, że życie ucieka, a para wyłącznie się leczy i nic więcej się już w ich życiu nie liczy.
Moja praca ma najmniej wspólnego z tym, co się głównie kojarzy z psychologiem, czyli głęboką terapią psychoanalityczną.
W jaki sposób pacjenci mogą uzyskać pomoc?
Wszystkie formy pomocy dostępne w Klinice InviMed można znaleźć pod linkiem: https://www.invimed.pl/psycholog.
Wszystkie spotkania grupowe są w naszej klinice bezpłatne i dostępne także dla osób leczących się w innych klinikach.
Po kliknięciu w „Grupa wsparcia” oraz „Warsztaty” można uzyskać informacje o bieżących zapisach na te formy pomocy.
Jeśli chodzi o warsztaty, to prowadzimy trzy rodzaje spotkań:
Jak nie stracić nadziei? – warsztaty dla osób, które doświadczyły niepowodzeń w staraniach o dziecko i leczeniu niepłodności i chcą odzyskać siły na drodze do rodzicielstwa,
Ona i on, czyli jak się wspierać w trakcie leczenia niepłodności – warsztaty o tym, jak kobiety i mężczyźni różnie przeżywają niepłodność oraz starania o dziecko, jak mogą lepiej i bardziej skutecznie wspierać się i rozumieć na tej drodze oraz
Cała para naprzód – warsztaty łączące pracę z ciałem poprzez relaksację metodami aktorskimi oraz pomoc w radzeniu sobie z wyzwaniami, jakie stawia przed parami niepłodność w codziennym życiu i świecie, pokazujące, jak radzić sobie z mitami i społecznymi nieprawdziwymi przekonaniami na temat płodności i niepłodności, stresem oraz relacjami z otoczeniem.
Warsztaty trwają 5 godzin i odbywają się w naszej klinice raz w miesiącu, w niedzielę, w grupach12-osobowych, do których zapraszamy zarówno panie, panów, jak i pary.
Grupy wsparcia to cykle 12 spotkań trwających około 2 godzin, odbywających się co tydzień. Mamy grupy dla par oraz dla samych kobiet. Spotkania polegają głównie na wymianie doświadczeń między uczestnikami i udzielaniu sobie nawzajem wsparcia. Wiele grup zachowuje ze sobą kontakt nawet po zakończeniu cyklu spotkań i spotyka się nadal lub uczestnicy pozostają w kontakcie mailowym. Tu wypowiedź jednej z Uczestniczek takiego cyklu spotkań (Pani wyraziła zgodę na przetwarzanie jej wypowiedzi w celach marketingowych):
„Polecamy grupę wsparcia każdej parze starającej się o dziecko – bez względu na to, na jakim etapie starań jest. Skorzystają z niej pary, które dopiero uświadamiają sobie, że niepłodność jest ich problemem, ale również takie, które przeszły przez poronienia czy kilka nieudanych prób in-vitro. My idąc na spotkanie grupy wsparcia, nie wiedzieliśmy dokładnie, na czym one polegają i czego można od nich oczekiwać. Czekaliśmy na wynik drugiego podejścia do in-vitro. Czy spotkania w czymś nam pomogły? Nie wiem, czy wpłynęły na to, że zaszliśmy w ciążę w kolejnym podejściu in-vitro, ale na pewno podbudowały nas psychicznie, pozwoliły spojrzeć na naszą niepłodność w trochę inny sposób. Dodawały na każdym spotkaniu nadziei i otuchy. Ludzie, których poznaliśmy (i kontynuujemy z nimi nadal znajomość – teraz już z ciążowymi brzuszkami), mieli bardzo różne doświadczenia na swojej drodze przez niepłodność. Ale uczucia i myśli każdej pary były prawie takie same – wreszcie zobaczyliśmy, że nasze emocje nie są niczym dziwnym. Wreszcie mogliśmy porozmawiać z kimś bez żadnego udawania, ściemniania dosłownie o wszystkim – o leczeniu, o tym, jak odbierają nas w naszym otoczeniu, o tym, jak sobie radzić z niezręcznymi pytaniami, o naszych myślach, uczuciach, problemach.”
Poza tym uruchamiamy już na jesieni spotkania dla rodzin, które powstały dzięki długim i trudnym staraniom o dziecko. Pierwsze spotkanie odbędzie się 15 października i już trwają zapisy. Program spotkań powstał po konsultacjach z byłymi pacjentami zrzeszonymi w Stowarzyszeniu Nasz Bocian, osobami mającymi już rodziny, które przeszły długą drogę i wiedzą najlepiej, czego potrzebować mogą osoby będące w ciąży po leczeniu niepłodności lub mające dzieci dzięki pomocy medycyny.
Bardzo dziękuję za tę wartościową rozmowę.
Z Panią psycholog Dorotą Gawlikowską rozmawiała Marta Malarska-Walczak
Redakcja: Arleta Niciewicz-Tarach