Zrozumieć niepłodność – rozmowa z Panią psycholog Dorotą Gawlikowską część II
Porozmawiajmy teraz trochę o czymś innym. Czy można ogólnie określić, jakie uczucia najczęściej towarzyszą parom? Z czym muszą się zmierzyć? Mówiła Pani na spotkaniu o różnych etapach, o procesie żałoby, złości, ciągłego pytania, dlaczego nas to spotkało. Mówiła Pani też o tym, że na to nie ma odpowiedzi i warto próbować na to pytanie nie odpowiadać. Dla mnie, jako dla osoby, która ma ten problem, to była nowość. Chciałabym, żeby w jakiś sposób wyjaśniła Pani to, przez co przechodzą najczęściej osoby niepłodne, z czym muszą się zmierzyć. Jak zaakceptować, że to, co ja teraz czuję, to nie jest nic dziwnego.
To jest tak ogromna burza emocji, że będzie mi trudno nazwać je wszystkie.
Myślę, że sam moment, w którym ludzie zdają sobie sprawę, że może im się nie udać samodzielnie począć dziecka, to jest przede wszystkim szok i niedowierzanie, złość, bunt, żal. Od razu rozpoczyna się pierwszy poziom żałoby, ja to nazywam żałobą po naturalnej płodności.
Płodność wydaje się ludziom czymś naturalnym i oczywistym. Proszę zauważyć, że młodzi ludzie troszczą się zazwyczaj całymi latami o to, żeby nie zajść w ciążę, a nie o to, by zwiększyć i zadbać o swoją płodność. Potem, jeśli nagle okazuje się, że pragniemy, ale nie możemy zajść w ciążę, pojawia się szok i niedowierzanie, że tak w ogóle może być.
Wtedy zaczyna się problem z naszym poczuciem wartości. Człowiek przecież może i powinien począć dziecko, to jest jego funkcja biologiczna, wręcz podstawowa biologiczna rola, wspólna ze światem zwierzęcym. Rodzimy się, dorastamy, rozmnażamy się i umieramy. Nagle w tym najbardziej biologicznym sensie, ktoś nam mówi – coś jest nie tak, sami nie potraficie począć dziecka.
Ten komunikat godzi w poczucie własnej wartości, w kobiecość, męskość. Rodzą się pytania – czy ja jestem kimś niepełnosprawnym jako człowiek? Kim ja w ogóle jestem? To przecież trochę tak, jakbym nie umiał oddychać.
No tak, bo to jest coś, co jest nam po prostu dane…
…i wydaje nam się, że wszyscy to mają. Coraz więcej osób mówi mi jednak, że mają pary niepłodne w swoim otoczeniu. Kiedy zaczynałam pracę, od par słyszałam głównie, że wszyscy mają dzieci, a oni są jedynymi, którzy nie mają, jedynymi, którzy mają jakiekolwiek trudności. Dzieci mają siostry i koleżanki z pracy… Pacjenci odczuwają ogromny kontrast pomiędzy tym, że wszyscy posiadają dzieci naturalnie i nie mają z tym problemu, a oni są jacyś inni. Wtedy też czasem zaczyna się myślenie, że jesteśmy niedostosowani, dziwni. To jest tak trudne do przejścia i do przeżycia, że gdybym miała dalej wymieniać, jakie emocje towarzyszą pacjentom, chyba nie dałabym rady ich wszystkich tutaj zawrzeć. Na pewno będzie tu też bezsilność, bezradność, zazdrość, gniew, złość, bunt…
Dodam jeszcze poczucie winy, bo gdy słyszymy, że koleżanka jest w ciąży, chcemy się z nią cieszyć, ale jest to bardzo trudne.
Poczucie winy jest bardzo częste, zaczyna się od tego, że para zadaje sobie pytanie – co my złego zrobiliśmy? To jest pokłosie niewidzenia w niepłodności choroby. Za chorobę się nie odpowiada, proszę zauważyć, że jeśli ktoś ma zapalenie nerek, to nie zaczyna po wizycie u lekarza zastanawiać się – co ja złego zrobiłem? Idzie do apteki, kupuje leki i się leczy. Natomiast jeśli ktoś jest niepłodny, to włączają się nasze kulturowe kody, o których mówiłam na początku, i zaczynają się pytania – za co ta kara? Potem trzeba przełamać wstyd w związku ze zgłoszeniem się do lekarza. Mam wrażenie, że dla par wejście po raz pierwszy do kliniki jest jak przekroczenie Rubikonu. Personel będzie nas wypytywać o bardzo intymne rzeczy, lekarz zapyta o częstotliwość współżycia, o antykoncepcję stosowaną w przeszłości, o badania nasienia. Dla mężczyzny jest to przekroczenie dotąd nieprzekraczalnej bariery intymności. Dla kobiety to, że musi tyle razy siadać na fotelu ginekologicznym, także jest bardzo trudne. To, że w naszą intymność wkracza sztab ludzi, którzy zaczynają nam towarzyszyć w sypialni, w łóżku, w badaniach, a intymność, która miała dotąd miejsce w sypialni, staje się sprawą publiczną, jest dla wielu osób przekroczeniem bardzo trudnej granicy.
Dla mnie osobiście szokujące było odkrycie, że moje ciało jakby nie należy do mnie, że jest ktoś, kto na jego temat wie więcej.
Mam poczucie, i o tym też mówi literatura, że część kobiet, chociaż coraz częściej dotyczy to też mężczyzn, odcina się wręcz od swojego ciała. Robią to, żeby ochronić swoją integralność psychiczną i zaczynają przeżywać swoje ciało jako coś obcego po to, by pozwolić na tak głębokie ingerencje osób trzecich w ich intymność, zakładanie cewników, wykonywanie tylu badań. Koszty tego są ogromne, ponieważ oznacza to odcięcie się od doznań płynących z ciała na wszystkich poziomach – również seksualnym oraz tam, gdzie mamy jakiekolwiek problemy z bólem czy dolegliwościami związanymi z chorobą. Ciało zaczyna być traktowane jak obce.
Tu też pomocne jest wsparcie partnera i psychologa, a często ten temat jest pomijany.
A jak to jest z lekarzami? Czy lekarze lecząc niepłodność, często informują pacjentów o możliwości wsparcia psychologicznego?
Na pewno nie wszędzie i nie zawsze taka informacja dociera do pacjentów w porę. W naszej klinice mamy specjalny system zaproszeń. Na pierwszej wizycie lekarz wręcza pacjentom zaproszenie na darmową konsultację psychologiczną. Zależało nam, by właśnie lekarz to robił, bo to on jest dla pacjentów największym autorytetem, od niego dostają informację, że to może być ważne. Mimo to pary często próbują odwlec wizytę u psychologa i mówią, że jeśli będą kiedyś potrzebować, to chętnie skorzystają z takiej konsultacji.
O konsultacjach informują także nasi koordynatorzy medyczni.
Jednak dosyć często trudno jest przekonać lekarzy, że psycholog może pomóc pacjentom w radzeniu sobie z niepłodnością.
A skąd ten opór?
Myślę, że stąd, że psycholog nadal w naszej kulturze kojarzy się bardziej z opieką nad osobami chorymi psychicznie, ale także z przekonania, że psycholog może niewiele zrobić w tej kwestii. Nasz Bocian przeprowadził swego czasu monitoring klinik leczenia niepłodności i pamiętam jedną z wypowiedzi podsumowujących część na temat opieki psychologicznej, gdzie cytowana była wypowiedź lekarza: „Co psycholog pomoże, kiedy dziecka nie ma”.
Myślę, że brakuje trochę całościowego podejścia do pacjenta, że my przecież nie jesteśmy tylko ciałem, tylko mamy też psychikę, o którą trzeba zadbać.
My jako psychologowie staramy się także być uczciwi i nie mówimy lekarzom, że jeśli skierują do nas pacjenta, to jego szanse na ciążę wzrosną o 50%. Gdybyśmy mogli to powiedzieć, pewnie byłoby inaczej.
Trudno jest przekonać pacjentów do tego, by pojawili się u psychologa, ponieważ tu także pokutuje oparte na poczuciu winy myślenie, o którym mówiłam wcześniej: może ja na to zasłużyłam? Czasem włącza się wręcz magiczne myślenie, np. pacjentka w wieku 17 lat współżyła z chłopakiem, bała się ciąży i prosiła Boga, żeby tylko w nią nie zajść. Mówiła wtedy, że może już nigdy nie mieć dzieci, byle tym razem się udało. Po kilkunastu latach tłumaczy sobie swoją sytuację niepłodności tym wydarzeniem. Magiczne myślenie włącza się tam, gdzie nie mamy kontroli nad sytuacją, gdzie nie ma racjonalnego wyjaśnienia, którego bardzo potrzebujemy.
Jak w takim razie przerwać krąg takich przekonań?
Ja proponuję dosyć trudne wyjście, ale mam wrażenie, że jest duża część pacjentów, którzy je doceniają. Po prostu przestać to sobie wyjaśniać. Ta sytuacja po prostu nie ma wyjaśnienia.
Człowiek chce za wszelką cenę rozumieć to, co go spotyka, tylko w tej sytuacji to paradoks. Chęć rozumienia jest bardzo racjonalna, ale prowadzi nas do kompletnie irracjonalnych wniosków. Nie mamy rozumowego wyjaśnienia, więc szukamy innego, np. brałam rok tabletki antykoncepcyjne, obiecałam Panu Bogu brak ciąży, o ile w nią nie zajdę w wieku 17 lat. To są wszystko przykłady magicznego myślenia.
W jaki sposób pacjenci mogą uzyskać pomoc?
Wszystkie formy pomocy dostępne w Klinice InviMed można znaleźć pod linkiem: https://www.invimed.pl/psycholog.
Wszystkie spotkania grupowe są w naszej klinice bezpłatne i dostępne także dla osób leczących się w innych klinikach.
Po kliknięciu w „Grupa wsparcia” oraz „Warsztaty” można uzyskać informacje o bieżących zapisach na te formy pomocy.
Jeśli chodzi o warsztaty, to prowadzimy trzy rodzaje spotkań:
Jak nie stracić nadziei? – warsztaty dla osób, które doświadczyły niepowodzeń w staraniach o dziecko i leczeniu niepłodności i chcą odzyskać siły na drodze do rodzicielstwa,
Ona i on, czyli jak się wspierać w trakcie leczenia niepłodności – warsztaty o tym, jak kobiety i mężczyźni różnie przeżywają niepłodność oraz starania o dziecko, jak mogą lepiej i bardziej skutecznie wspierać się i rozumieć na tej drodze oraz
Cała para naprzód – warsztaty łączące pracę z ciałem poprzez relaksację metodami aktorskimi oraz pomoc w radzeniu sobie z wyzwaniami, jakie stawia przed parami niepłodność w codziennym życiu i świecie, pokazujące, jak radzić sobie z mitami i społecznymi nieprawdziwymi przekonaniami na temat płodności i niepłodności, stresem oraz relacjami z otoczeniem.
Warsztaty trwają 5 godzin i odbywają się w naszej klinice raz w miesiącu, w niedzielę, w grupach12-osobowych, do których zapraszamy zarówno panie, panów, jak i pary.
Grupy wsparcia to cykle 12 spotkań trwających około 2 godzin, odbywających się co tydzień. Mamy grupy dla par oraz dla samych kobiet. Spotkania polegają głównie na wymianie doświadczeń między uczestnikami i udzielaniu sobie nawzajem wsparcia. Wiele grup zachowuje ze sobą kontakt nawet po zakończeniu cyklu spotkań i spotyka się nadal lub uczestnicy pozostają w kontakcie mailowym. Tu wypowiedź jednej z Uczestniczek takiego cyklu spotkań (Pani wyraziła zgodę na przetwarzanie jej wypowiedzi w celach marketingowych):
„Polecamy grupę wsparcia każdej parze starającej się o dziecko – bez względu na to, na jakim etapie starań jest. Skorzystają z niej pary, które dopiero uświadamiają sobie, że niepłodność jest ich problemem, ale również takie, które przeszły przez poronienia czy kilka nieudanych prób in-vitro. My idąc na spotkanie grupy wsparcia, nie wiedzieliśmy dokładnie, na czym one polegają i czego można od nich oczekiwać. Czekaliśmy na wynik drugiego podejścia do in-vitro. Czy spotkania w czymś nam pomogły? Nie wiem, czy wpłynęły na to, że zaszliśmy w ciążę w kolejnym podejściu in-vitro, ale na pewno podbudowały nas psychicznie, pozwoliły spojrzeć na naszą niepłodność w trochę inny sposób. Dodawały na każdym spotkaniu nadziei i otuchy. Ludzie, których poznaliśmy (i kontynuujemy z nimi nadal znajomość – teraz już z ciążowymi brzuszkami), mieli bardzo różne doświadczenia na swojej drodze przez niepłodność. Ale uczucia i myśli każdej pary były prawie takie same – wreszcie zobaczyliśmy, że nasze emocje nie są niczym dziwnym. Wreszcie mogliśmy porozmawiać z kimś bez żadnego udawania, ściemniania dosłownie o wszystkim – o leczeniu, o tym, jak odbierają nas w naszym otoczeniu, o tym, jak sobie radzić z niezręcznymi pytaniami, o naszych myślach, uczuciach, problemach.”
Poza tym uruchamiamy już na jesieni spotkania dla rodzin, które powstały dzięki długim i trudnym staraniom o dziecko. Pierwsze spotkanie odbędzie się 15 października i już trwają zapisy. Program spotkań powstał po konsultacjach z byłymi pacjentami zrzeszonymi w Stowarzyszeniu Nasz Bocian, osobami mającymi już rodziny, które przeszły długą drogę i wiedzą najlepiej, czego potrzebować mogą osoby będące w ciąży po leczeniu niepłodności lub mające dzieci dzięki pomocy medycyny.
Bardzo dziękuję za tę wartościową rozmowę.
Z Panią psycholog Dorotą Gawlikowską rozmawiała Marta Malarska-Walczak
Redakcja: Arleta Niciewicz-Tarach